niedziela, 29 grudnia 2013

COME BACK! Rozdział XXIII

Z perspektywy Zoey



Rodzina Niall'a wyruszyła do Brighton, a my zostaliśmy sami w tym ogromnym domu. Robiło się już późno. 

- Zaraz przyjdę. - Powiedziałam, na co blondyn pokiwał głową. Ruszyłam w stronę jednej z łazienek. Stwierdziłam, że nie mogę tu siedzieć nie wiadomo ile, musiałam doprowadzić się do porządku i wracać do domu. Przemyłam twarz wodą i poszperałam w szafkach. O dziwo w tej łazience udało mi się znaleźć podkład i tusz do rzęs - domyśliłam się, że to własność którejś z dziewczyn. Pozwoliłam sobie skorzystać, liczyłam, że nikt nie będzie na mnie zły. 
Kiedy wyszłam z pomieszczenia pokierowałam się od razu do salonu, myślałam, że to tam właśnie znajdę Niall'a. 
- Ja się już powoli będę... Niall? - Mogłam sobie gadać dalej, do samej siebie. Rozejrzałam się dokładniej po ogromnym pokoju, ale blondyna tu nie było. W kuchni również go nie zastałam. 
- Pewnie jest na górze. - Mruknęłam i wbiegłam po schodach. Po cichu poszłam w stronę pokoju Irlandczyka. Stanęłam pod drzwiami i od razu usłyszałam dźwięki wydawane przez gitarę. Uchyliłam delikatnie drzwi i ujrzałam Niall'a siedzącego po turecku na ogromnym łóżku. Obok niego leżał jakiś gruby notatnik, w który chłopak intensywnie się wpatrywał. Nie wiem czemu, ale nie chciałam mu na razie pokazywać, że tu jestem, dlatego w milczeniu czekałam na dalszy rozwój sytuacji. 
Horan nastroił swoją chyba największą miłość - gitarę akustyczną i zaczął przygrywać akordy do jakiejś piosenki, której w ogóle nie znałam. Po chwili zaczął śpiewać, przez co moje nogi zrobiły się jak z waty.

- You and I, 
We don't wanna be like them.
We can make it 'till the end
Nothing can come between, 
You and I, 
Not even the Gods above.
Can seperate the two of us,
No, nothing can come between, 
You and I, oooh You and I... - Stałam jak wryta i wpatrywałam się bez słowa w chłopaka. Jego głos to jedno. Niall tak niesamowicie zinterpretował tekst, przekazywał tyle emocji. Jak prawdziwy wokalista.
- Sam to napisałeś? - Nagle weszłam do pokoju, czym bardzo go wystraszyłam, bowiem aż podskoczył na łóżku. 
- Zo, Ty.. Słyszałaś? - Spytał zaskoczony, na jego twarzy pojawiły się słodkie rumieńce oznaczające zawstydzenie. Z uśmiechem podeszłam bliżej i usiadłam obok niego. 
- Tak. Wspaniały tekst. Jeśli to ty, to gratuluję, naprawdę. - Pogłaskałam go po ramieniu i widziałam, że przeszedł do lekki dreszcz. Spojrzał na mnie tymi swoimi niesamowitymi oczami i odpowiedział.
- Ostatnio coś mnie naszło i tak sobie tworzyłem. To był tylko refren. - Odwzajemnił wreszcie uśmiech, co sprawiło, że moje serce zaczęło bić mocniej. 
- Z pewnością całość jest imponująca. Jutro się z chęcią o tym przekonam, ale dzisiaj muszę się już zbierać. - Automatycznie posmutniał i odłożył gitarę na bok. Wstaliśmy i razem udaliśmy się do hall'u. 
- Odprowadzę cię. - Zaoferował się, a ja od razu pokręciłam głową.
- Daj spokój, nic mi się nie stanie. Po drodze zadzwonię do Nicki, muszę dowiedzieć się jak tam z Liamem. - Uśmiechnęliśmy się oboje na te słowa. 
- No, to do jutra? Przyjdę jak wstanę. Musimy poćwiczyć, bo chcę jak najmniej się skompromitować. - Niall pokiwał twierdząco głową i otworzył mi drzwi.
- Do zobaczenia. - Pocałował mnie o dziwo w policzek. Wyszłam zrezygnowana i skierowałam się w stronę furtki. 
Na co ja liczyłam? Znamy się kilka dni, nie będzie mnie tak swobodnie całował w usta...
Byłam już przy płocie, kiedy usłyszałam za sobą krzyk.
- Zoey, poczekaj. - Irlandczyk podbiegł do mnie z nieśmiałym wyrazem twarzy i stanął naprzeciwko. Dzieliły nas od siebie centymetry. Nagle Niall się pochylił i delikatnie musnął moje usta, wprawiając mnie tym w niesamowitą euforię. A jednak! 
- Dobranoc. - Powiedział kiedy odsunął się ode mnie. Natychmiast wrócił do ciepłego domu.
- Dobranoc. - Wyszeptałam mimo, iż nie mógł mnie usłyszeć. Z bananem na twarzy ruszyłam w stronę własnego lokum. 

Po drodze kilka razy próbowałam dodzwonić się do Nicole, ale nie odbierała. No cóż, uznałam, że nie będę jej dłużej męczyć i dałam sobie spokój. Może Liam ją gdzieś zabrał tak, jak przepowiadałam? Oby!
Byłam już przy furtce od swojego domu, kiedy ktoś niespodziewanie złapał mnie za rękę i przygwoździł do siatki. 
- Co do cholery... Max?! - Krzyknęłam, a ten wściekły zatkał mi usta dłonią. Miałam ochotę dać mu w twarz, ale był zbyt silny. 
- Kręcisz z nim, co? - Warknął i szarpnął mnie za włosy. Próbowałam się wyrwać, ale to było bezsensowne. 
- Puszczaj idioto! 
- Grzeczniej, bo ci tą twarzyczkę obiję. - Wystraszyłam się go nie na żarty. Pomyślałam, że się upił, ale nie było czuć ani grama alkoholu.
- Wiesz, że cię kocham. Wiesz o tym od dawna. Mogliśmy być razem, ale nie - zjawił się jakiś pieprzony blondyn i ty zgłupiałaś na jego punkcie!!! - Darł się, a ja stwierdziłam, że może to i dobrze, ktoś go usłyszy i wezwie policje, albo chociaż przegoni. 
- Posłuchaj mnie uważnie - nigdy bym z tobą nie była, bo jesteś tępy i nie liczysz się z tym, co myślę! Nie kocham cię, pogódź się z tym! - Powiedziałam i odważnie spojrzałam mu w twarz. Nie mogłam pokazać strachu, jaki mnie ogarnął.
- Będziesz ze mną, albo z nikim. Zapamiętaj to sobie. - Mruknął i uciekł. Najzwyczajniej w świecie uciekł. A ja nie wiedziałam, co o tym wszystkim do cholery myśleć...


______

Witam po dłuuuuuuuuugiej przerwie.
Nie sądziłam, że tu wrócę. Ale postanowiłam, że skończę to opowiadanie nawet jeśli nikt go już tu nie będzie czytał.
Rozdziały będą rzadko i nie będą powalać długością (jak ten zresztą), ponieważ nie mam czasu. Ale co jakiś czas będę coś dodawać. :)