niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział II



Z perspektywy Niall’a

Nie wiem, czemu sam zaproponowałem, że będę pilnował Liama. Owszem, przyjaźniliśmy się, traktowaliśmy siebie jak rodzeństwo, ale przecież on jest dorosły. Nie potrzebuje niańki, która zbije go po łapkach kiedy tylko weźmie do ręki kieliszek z wódką.
Leżałem na łóżku w moim pokoju i rozmyślałem. Jak to będzie? Czy ta cała Zoey nie będzie zła? Przecież ona mnie nie zna, w dodatku nic nie wie o tym, że będzie mieć jednego gościa więcej. Może to impreza tylko dla najbliższych znajomych. Kurna, Horan! Zbeształem siebie w myślach i pokręciłem wolno głową. W co ty się chłopie wpakowałeś?

Z perspektywy Zoey

Nicki uparła się, że zrobi mi makijaż i fryzurę. Stwierdziła, że muszę wyglądać najlepiej ze wszystkich, w końcu to moje urodziny. Pofalowała mi długie, brązowe włosy i polakierowała je delikatnie sprayem z brokatem. Dzięki temu widać było na co poniektórych pasmach fajne refleksy.
Jeśli chodzi o makijaż, to bardzo ją pilnowałam. Każda z nas maluje się inaczej. Ja preferuję „mało i delikatnie”, a moja przyjaciółka gustuje w przeciwnym stylu. Nałożyła mi krew kryjący niedoskonałości, oczy podkreśliła o dziwo równymi, czarnymi kreskami. Rzęsy pociągnęła mascarą. Ogólny efekt bardzo mi odpowiadał. Niebieskie oczy wyglądały teraz niesamowicie. Nicki wręcz prosiła mnie, abym na usta nałożyła czerwoną szminkę, bo uznała, że to świetnie będzie się komponować z wybranym przez nią wcześniej strojem. Ja jednak postawiłam na swoim i pomalowałam swoje różowe, pełne wargi malinową pomadką koloryzującą. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze i stwierdziłam, że wyglądam okej.
- Dobra, to teraz przyszła kolej na najważniejsze! – Pisnęła z podekscytowania Nicole i pobiegła do garderoby. Po chwili była już z powrotem, a w rękach trzymała czarną, skórzaną spódniczkę z wysokim stanem, białą koszulkę i ciemne szpilki. Położyła to wszystko na łóżku i z kieszeni jeansowych spodenek wyciągnęła jeszcze kolczyki- pacyfki.
- Max padnie, jak Cię zobaczy!
Nie poprawiła mi tym humoru. Max to jej starszy brat, który lata za mną już od dwóch lat. Lubię go, ale moje uczucia względem niego kończą się na zwykłej sympatii, koleżeństwie. Nigdy mi się nawet nie podobał. Postanowiłam czym prędzej odbiec od tego tematu.
- Za to Liam zaniemówi, kiedy zobaczy Ciebie. Zapewne dla siebie też wybrałaś coś fajnego.
Uśmiechnęła się szeroko i powędrowała z powrotem do garderoby. Wyniosła z niej koszulę zakrywającą ramiona z ćwiekami oraz króciutkie, powycierane jeansowe szorty. Jedną dłonią zebrała włosy i pokazała mi, jak chce je ułożyć. Stwierdziłam w myślach, że chyba jednak nie będę wyglądać najlepiej spośród wszystkich gości. Nicole zawsze była ładniejsza i nikt jej nie dorówna.

Kika godzin później…

Wszyscy już byli, impreza trwała w najlepsze. Każdy świetnie się bawił mimo, że tak naprawdę to dopiero się rozkręcaliśmy. Jednak wciąż brakowało jednej osoby.. Liam nadal się nie zjawił. Zdenerwowana wzięłam do ręki komórkę i już chciałam pisać sms-a, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się szeroko i poszłam otworzyć.
- No wreszcie! Już się bałam, że nie dotrzesz.
Zarzuciłam kuzynowi ręce na szyję i mocno się do niego przytuliłam. Tak długo się nie widzieliśmy.
- Przepraszam za spóźnienie, mam nadzieje, że wybaczysz. Wszystkiego najlepszego starucho! – Zaśmiał się i pocałował mnie w policzek. Skarciłam go wzrokiem, ale po chwili sama chichotałam w najlepsze.
- Przypominam Ci, że i tak jestem od Ciebie rok młodsza. – Wystawiłam koniuszek języka i w tym momencie usłyszałam ciche chrząknięcie dobiegające zza pleców Liama. Zaskoczona przesunęłam kuzyna i moim oczom ukazał się wysoki, naprawdę przystojny blondyn. Ubrany był w czarne rurki, biały t-shirt i koszulę w kratę taką, jaką lubiłam najbardziej. Włosy w „artystycznym nieładzie”. Ale najbardziej przyciągnęły mnie jego wielkie, niesamowicie niebieskie oczy. Uśmiechnął się delikatnie i w tym momencie się opamiętałam. Wlepiłam w niego wzrok jak zaczarowana, co pewnie nie uszło jego uwadze. Parker, chyba na wstępie zrobiłaś z siebie idiotkę.
- A właśnie Zo, Paul puścił mnie tylko i wyłącznie z nianią, żebym zbytnio nie zabalował. To Niall.
Kiedy powiedział jego imię od razu coś mi zaświtało. Wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia, na co obaj chłopcy zaczęli się śmiać. Dopiero teraz dotarło do mnie, kto przyszedł na moje urodziny. Sam Niall Horan, irlandzka część One Direction. Uśmiechnęłam się głupkowato i wyciągnęłam w jego stronę prawą dłoń.
- Miło mi Cię poznać, czuj się jak u siebie. – Powiedziałam i zaprosiłam tą dwójkę do środka. Liama natychmiast dopadła Nicki, cieszyłam się, że chyba wreszcie coś do niej dotarło. Chciałam pogadać z nowo poznanym blondynem, ale ktoś niespodziewanie przyciągnął mnie od tyłu do siebie i przytulił. Niall spojrzał na tego kogoś zaskoczony, a ja obróciłam się do postaci przodem. Ledwo uchyliłam się przed pocałunkiem. Oczywiście stał przy mnie Max. Strasznie jechało od niego alkoholem…
- Zi, kochanie! Wszystkiego najlepszeeeego.
- Przepraszam Cię Niall, ale muszę go stąd wyprowadzić. Niech się przewietrzy, może wytrzeźwieje.
Chłopak widocznie zakłopotany uśmiechnął się tylko i  pokiwał głową na znak, że rozumie.
- Jasne. Potem jakoś Cię złapię.
I poszedł w tłum imprezowiczów. Ja natomiast popchnęłam Maxa w stronę drzwi, które prowadziły do ogrodu. Wyszliśmy na zewnątrz i postanowiliśmy usiąść na dużej huśtawce. Chłopak z początku tylko milczał, jednak nim się obejrzałam ten zaczął się do mnie dobierać.
- Max, zabieraj te łapy i wypieprzaj z imprezy! – Krzyknęłam mu prosto w twarz, a ten tylko mocniej przyciągnął mnie do siebie i pocałował prosto w usta. Nie czułam ani grama przyjemności. Max był zbyt schlany i zbyt brutalny. Do tego nie zważając na moje prośby pokazał, że mnie nie szanuje. Próbowałam się wyrwać, ale nic z tego. Był za silny.
- Puszczaj!
- Kochanie, nie denerwuj się. Będzie wspaniale. – Wyszeptał mi do ucha i pewnym ruchem ręki wyciągnął moją koszulkę ze spódniczki. Jedną dłonią już wędrował do zapięcia mojego stanika. Po policzku spłynęła mi łza. Byłam bezradna.
Kiedy Max przeszedł do następnej fazy i swoją okropną rękę wsadził pod materiał spódnicy, nagle ktoś z całej siły odciągnął go ode mnie.
- Czego nie zrozumiałeś, idioto? Zostaw ją i zabieraj się z tego przyjęcia. Nie chcę Cię tu widzieć, bo nie wiem, czy uda mi się nie połamać Ci nóg.
Usłyszałam znajomy głos, lecz nie mogłam zidentyfikować go z żadnym z gości. Kiedy tylko Max zwiał rzuciłam się na stojącego przy huśtawce chłopaka i zaczęłam ryczeć. Gdyby nie on, byłoby naprawdę niewesoło.
- Dziękuję, ja.. Gdyby nie Ty.. – Rozkleiłam się już na dobre. Wybawca przytulił mnie do siebie i zaczął szeptać uspokajające słowa.
- Już dobrze, Zoey.. Jesteś bezpieczna.
Otworzyłam zapłakane oczy i zauważyłam, że moje łzy zamoczyły naprawdę fajną koszulę w kratę. Zaraz, zaraz.. Koszulę w kratę? Tylko jedna osoba na imprezie była tak ubrana…

____________

Huh, trochę mnie poniosło z długością. Pisałam ten rozdział ze 2 godziny, więc proszę o komentarze! Ważna jest dla mnie Wasza opinia, nieważne czy pozytywna, czy negatywna. ;)
Następny rozdział już jutro! 
Ściskam,
Horan Girl.

7 komentarzy:

  1. Jedno słowo: NIALLLLLLLLL! ♥ Świetnie to napisałaś. Chętnie kopnęłabym w dupę Maxa. haha
    A. xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Nialler wybwca hahaha Super rozdział. Już chce następny ;D
    Pozdrawiam
    Ada

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem tu nowa, ale jestem też pod wrażeniem! .<3
    niesamowity zwrot akcji ;*
    czekam na następny + liczę na rewanż .xd
    http://shadow-really-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. możesz o nowych rozdziałach informować mnie na moim blogu? z góry dzięki .xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział ;* Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. kurde , kurde , uratował ją <3

    OdpowiedzUsuń